Materiały i ich pielęgnacja

Mądrze uprane, cieszą dłużej

Wrzuciliście do pralki licząc, że ubranie odzyska blask, ale niestety po wyjęciu wyglądało jeszcze gorzej? Sweter z rozmiaru M zmniejszył się do XS? Coś było gładkie, a po praniu się pomarszczyło, zmechaciło? Przykrych sytuacji związanych z praniem można uniknąć stosując kilka prostych zasad.
A przy okazji, a może przede wszystkim nie marnować energii i wody, o które wobec kryzysu klimatycznego, tak musimy dbać. Można też zaoszczędzić dosłownie – zarówno na rachunkach, jak i na ubraniach.

Mniej znaczy dłużej

Po pierwsze zanim wrzucisz do pralki – zastanów się. Badania wskazują, że najczęstszy błąd współczesności to fakt, że pierzemy za dużo i za często. A warto zacząć od tego by się ubraniom przyjrzeć i je… powąchać. Jeśli zapach nie budzi naszych obiekcji i nie ma widocznych zabrudzeń, warto je strzepać i rozwiesić by „pooddychały”. W podróży świetnie jest wyjąć ubrania z walizki, powiesić na chwilę w łazience zwłaszcza w czasie kąpieli lub prysznica – wilgotne powietrze często zastępuje delikatne prasowanie żelazkiem. Następnie powiesić w suchym, przewiewnym miejscu – idealnie na dworze w cieniu, ale i oparcie krzesła będzie nie najgorszym rozwiązaniem. Często też w praniu ląduje coś, co nie jest brudne, a tylko pogniecione – więc wyprasowanie lub po prostu złożenie będzie bardziej sensowne. Przydatne może być też skorzystanie ze specjalnego programu odświeżania w wielu nowoczesnych pralkach, który znacząco redukuje zużycie wody.

Tak przez wieki zajmowano się ubraniami – trzepano, wietrzono, omiatano, szczotkowano, przechowywano w dość przestrzennych szafach. Dzięki temu wiele starych ubrań, nawet takich które mają po trzysta lat, zachowała się w świetnym stanie. Bieliznę, którą przez lata zarówno dla kobiet i mężczyzn stanowiła długa koszula, wymieniano częściej – bo w wyniku prania w gorącej wodzie prędzej czy później się niszczyła. Dziś na szczęście mamy świetnych pomocników w postaci zaawansowanych technologicznie sprzętów i środków piorących w każdym domu.

Kiedy mniej, znaczy lepiej?

Badania pokazują pozytywną tendencję – świadomość, że nowoczesne pralki w połączeniu z coraz lepszymi środkami piorącymi większość zabrudzeń usuwają w 30 stopniach. I to jest kolejna podstawowa sprawa – jeśli już musisz prać – staraj się to robić w najniższej możliwej temperaturze. Oczywiście zaschnięte błoto i trawa na białej dziecięcej koszulce, sos pomidorowy czy ubrania z wirusami to jest zupełnie inna historia. Staraj się też maksymalnie załadować pralkę – ale z tą uwagą, że różne programy pomyślano dla różnego załadunku, więc maksymalny załadunek to tak naprawdę nigdy nie jest ledwo zamykająca się pralka. Przeładowanie może sprawić że ubrania się nie dopiorą, detergenty nie wypłuczą, a włókna, zwłaszcza lniane mogą się mocno zagnieść, albo nawet połamać. Wyjmiesz zgniecione i „poplamione” proszkiem lub płynem ubrania, i pranie trzeba będzie powtórzyć.

Im szybciej, tym lepiej

Jeśli ubrania są brudne – to lepiej by nie czekały długo na pranie. Im krócej zabrudzenia – nieważne czy z potu, trawy czy jedzenia, będą na jakimkolwiek materiale, tym większa szansa, że się ich skutecznie pozbędziesz. I tu znów – mniej znaczy lepiej. Jeśli masz pojedynczą plamę dobrze jest miejscowo zaaplikować odplamiacz. Im szybciej, tym lepiej – najlepiej od razu. Często wystarcza płyn do mycia naczyń – na plamy na bazie oleju, sól z sokiem z cytryny – na wino i barszcz, woda z mydłem – na kawę i herbatę, a soda oczyszczoną na czekoladę. Następnie namoczenie w letniej wodzie 
a finalnie upranie w niskiej temperaturze.

Mądrość w codzienności

Jeśli na przykład udałaś_eś się na spacer w najpowszechniejszym dziś zestawie – dżinsach, T-shircie i bluzie lub swetrze, i nie wpadłeś_aś w błoto, to pralka zwykle może odpocząć. Dżinsy większość z nas potrafi prać dziś po każdym, nawet kilkugodzinnym użyciu. A tu jedno pranie na kilkanaście użyć, najlepiej na lewą stronę w zupełności wystarcza. Może przekona Cię fakt, że ich pierwsi użytkownicy
 – legendarni poszukiwacze złota i kowboje, potrafili nie prać ich tygodniami… i być może dlatego pierwsze dżinsy wyprodukowane w połowie XIX wieku wciąż nadają się do noszenia! To co bliżej ciała – T-shirt potraktuj jak bieliznę i wrzuć do pralki (oczywiście uzbieraj odpowiedni załadunek, lekki pot spokojnie spierze się nawet jeśli koszulka poczeka kilka dni).

Jeśli w zestawie był sweter z wełny - wystarczy go przewietrzyć. Dzięki swojemu składowi – wełna właściwe nie wymaga prania, wręcz go nie lubi. Może się wtedy skurczyć, rozciągnąć, ale i stwardnieć (spilśnieć). Wełna to nic innego jak sierść różnych zwierząt – kóz, owiec, królików (angora), wielbłądowatych (wielbłądy, alpaki, lamy). Włos niejako sam się oczyszcza dzięki lanolinie, jest też hydrofobowy więc wcale tak łatwo nie „chwyta” brudu. Jest elastyczny – dość trudno się gniecie, pozwala na lekkie rozciąganie. Jest nam ciepło, a i deszcz w wełnianym płaszczu nam niestraszny. Wełnę wystarczy wietrzyć, ale trzeba to robić regularnie, najlepiej po każdym użyciu. W ten sposób pozbywamy się przykrych zapachów, nawet z potu oraz wilgoci. Następnie wkładamy do szafy (nie na wieszak), ale tak by jeden sweter mocno nie naciskał na drugi. Jeśli metka mówi, że można uprać w pralce – ustaw na specjalny program, ale dopiero wtedy gdy wietrzenie/oddychanie nie przynosi efektu, na przykład dalej utrzymuje się nieprzyjemny zapach. Jeśli zapach jest neutralny, w zupełności wystarczy uprać… raz na rok. Tu naprawdę warto się zatrzymać bo jest to „być albo nie być” twojego przyjemnego w dotyku ubrania! Źle ustawiony program – o za wysokiej temperaturze (przekraczającej 30 stopni) i zbyt szybkich obrotach – to najczęściej koniec swetra. I byłaby to wielka szkoda, bo odpowiednio pielęgnowana wełna potrafi służyć dekadami (sic!). Jeśli tobie się znudzi, możesz oddać znajomym lub sprzedać w drugim obiegu.

Klucz do sukcesu

Kiedy decydujesz się na pranie, warto oczywiście podzielić je na jasne i ciemne, ale podział ten powinien przede wszystkim wynikać z materiałów, z jakich wykonano ubranie. Wszystkie warto prać na lewej stronie, a wszelkie rzeczy które mają haftki, rzepy, zamki i inne wystające elementy – włożyć do woreczka by nie uszkodziły czy zaciągnęły innych tkanin. Białe rzeczy zdecydowanie prać oddzielnie, najlepiej z odrobiną sody oczyszczonej (pojemnik na proszek) – co pozwala opóźnić szarzenie bieli.

Po to w pralkach są liczne programy – do wełny, bawełny, syntetyków czy np. ubrań sportowych by różne materiały prać w miarę możliwości osobno. I choć nasze babcie potrafiły rozpoznać je dotknięciem ręki, to dziś jest to wiedza tajemna, zarezerwowaną dla ekspertów a prać muszą wszyscy. Według badań The truth about loundry większość z nas nie ma nawet podstawowej wiedzy na temat materiałów, ich pochodzenia, nie mówiąc już o sposobie pielęgnacji. Na szczęście obecnie na każdym ubraniu muszą znajdować się metki, z których dowiadujemy się – i to coraz bardziej precyzyjnie, z czego wykonano nasze ubranie i jak się nim zająć, by go nie zniszczyć. To jest obowiązek producenta określony w ustawie o prawach konsumenta. I owszem przeczytanie metki to nic trudnego, ale badania pokazują, że zwykle większość z nas tego nie robi. Coraz częściej czytamy metki przy zakupie (czyli zaczyna interesować nas skład), ale w późniejszym użytkowaniu już niekoniecznie. Niektórzy odcinają metki, bo „drapią”… a szkoda bo metki są kluczem do sukcesu. Jest tam informacja o składzie, ale i zalecanej maksymalnej temperaturze prania, możliwości używania wybielaczy, suszenia w suszarce czy sposobie rozwieszania, tak by nie trzeba było się głowić. Po prostu należy przeczytać i połączyć z podobnymi ubraniami.

Aleksandra Jatczak-Repeć, Akademia Sztuk Pięknych w Warszawie